Elitaryzacja astrologii? czyli o Pani Jadzi i Panu Mundziu, co jej nie chciał...
04 kwietnia 2005
Graag: Przede wszystkim chciałem zwrócić uwagę na rozpowszechnienie wszelakich informacji (mniej lub bardziej konkretnych) na temat tej dziedziny, chcąc nie chcąc zwanej królewską.
Chciałbym mianowicie zatrzymać się przy kwestii ogólnodostępności wiedzy astrologicznej, która mimo wszystko, moim zdaniem, wyrządza wielu osobom więcej szkody niż pożytku, właśnie ze względu na duchowe czy nawet psychiczne przygotowanie do podźwignięcia ciężaru przemyśleń, które wykraczają poza ramy niedoświadczonych laików.
Panie Graag
Pod tym, co napisałeś, podpisuję się obiema rękami, gdyż podobnie jak i Ty, coraz częściej zauważam szkody, jakie astrologia w rękach niedoświadczonych laików może wyrządzić. Wiele o tym wszystkim ostatnio rozmyślam i doszedłem do wniosku, który dla laików może wydawać się trochę przydługi, ale ja zwykle w takich przydługich wnioskach gdzieś na końcu przed nimi chowam moje rozwiązanie. Zacznę może od pewnej prawdy, która jeszcze do niedawna wymykała się mej uwadze, której po prostu do tej pory nie byłem w stanie dostrzec. Otóż:
Kilka dni temu natknąłem się na książeczkę Philippa Madre pt.: Jak być przewodnikiem duchowym?, w której mogłem przeczytać następujący fragment:
„Przewodnik duchowy nie jest terapeutą, a posługi towarzyszenia, której się podejmuje, nie należy mylić z posługą uzdrawiania wewnętrznego, czy też z objęciem kogoś opieką psychologiczną. Jedynym przedmiotem jego troski jest wzrastanie duchowe chrześcijanina, czy nawet jego droga uświęcenia.... nie zaś jego uzdrowienia! To prawda, że wielu chrześcijan nosi w sobie - podobnie jak inni ludzie - rany zadane w różnych okolicznościach swej przeszłości, i rany te mogą stanowić problem, czy też być przeszkodą dla ich wewnętrznej dynamiki duchowej. Niemniej również dlatego istnieje obecnie duże niebezpieczeństwo utożsamienia wzrastania duchowego z wewnętrznym uzdrowieniem, tak jak gdyby jedno bezpośrednio zależało od drugiego, podczas gdy w istocie są to dwie odrębne dziedziny, które należy traktować osobno - poprzez różne formy towarzyszenia czy wsparcia - nawet jeśli czasem doskonale się uzupełniają.”
Chciałbym Cię więc zapytać – a pytanie to zadaję w świetle cytowanego przeze mnie fragmentu – dlaczego mamy Pani Jadwidze ze sklepu mięsnego, który znajduje się na stacji Metro Ursynów, zabronić wchodzenia na Astrolabium i uczenia się astrologii? Co z tego, że już po dwóch tygodniach od jej pierwszej wizyty wyrysuje sobie horoskop porównawczy z Panem Edmundem, który jest kierowcą zakładów mięsnych PHD Serdelek i codziennie rano do jej sklepu dowozi mrożonki. To co z tego, że interpretując ten sporządzony przez siebie horoskop dojdzie do wniosku, że Pan Edmund jest jej rycerzem, na którego czekała, w związku z czym będzie go coraz częściej wyczekiwać, czy wręcz wyglądać, a jak tylko ślizgawica na Marszałkowskiej, i pan Edmund się trochę spóźni, to jej serce do gardła skacze i ona za nóż chwyta i cielęce serce w plasterki kraje? To co z tego, że taki ‘film’ sobie przez rok cały, przez całe dwanaście miesięcy, będzie robiła, a wszystko tylko po to, by na koniec dowiedzieć się, że Pan Edmund jest gejem? I cóż z tego, że teraz Pani Jadwiga tak bardzo cierpi? I cóż z tego, że padła ofiarą astrologii? I cóż z tego, że pan Edmund jak się o tym dowiedział, to zamiast siebie kolegę zaczął do jej sklepu przysyłać, a ona od zmysłów zaczęła odchodzić? Ba, nawet w astrologię wątpić zaczęła; ba, nawet żyły sobie raz podcięła…
Nie wiem, czy rozumiesz zawarte tu przesłanie, które jest wynikiem poszukiwań związanych z próbą rozwiązania cierpienia Innych, których jako astrolodzy na swojej drodze prędzej, czy później spotkamy. Rozwiązania szukałem w psychoterapii i nie znalazłem! Rozwiązania szukałem w buddyzmie i nie znalazłem! Dopiero chrześcijaństwo wraz z jego krzyżem, który On na swego Syna nałożył, dopiero tutaj znalazłem moich poszukiwań rozwiązanie! Na Boga: nie starajmy się odbierać Innym cierpienia, które niejednokrotnie jest ich jedyną drogą do zbawienia, do ich uświęcenia. Nie wyzdrowienia, lecz uświęcenia, te słowa Philipsa Madre stały się dla mnie kluczem, który szukałem od kilku miesięcy.
Cóż chcę przez to wszystko powiedzieć? Jak mogę to wyrazić jeszcze prościej? Otóż Pani Jadwiga musiała się w swym życiu czegoś nauczyć, Pani Jadwiga musiała pocierpieć, może to astrologia była przyczyną tego, że w swą wizję wspólnego bycia z panem Mundziem – bo tak do niego zdrobniale w swych snach erotycznych mówiła – najwyraźniej się wkręciła, może to była astrologia? Ale skąd mamy pewność, że gdyby nie jej zainteresowanie astrologią, to tego cierpienia by uniknęła? Ale to nie jest zasadnicze tu pytanie, gdyż tak naprawdę zapytajmy, w imię czego mamy jej odmówić tego cierpienia, dzięki któremu się uświęci? Dlaczego my mamy o tym decydować? Kto nam dał do tego prawo?
Zresztą to nie jest jedyny problem, bo zaraz pojawiają się następne. Jaką miarą mamy mierzyć tych, którym tę wiedzę damy i tych, którym jej odmówimy? Dlaczego Pani Jadzia ma jej nie dostać? A przydzielić ją mamy Pani Grażynce, która jest szefową kawiarni Poziomka, która znajduje się w Mińsku Mazowieckim na dworcowej poczekalni? Jaką miarą je zmierzymy? Jak je ocenimy? Wiem!!! Może robić to wg. horoskopów?
Tylko że widzisz, taka naturalna selekcja już istnieje. Oto przykład: jakiś czas temu Pan Wojciech Jóźwiak rozpoczął pierwszy w Polsce Internetowy Kurs Astrologii. Jak wiemy Pan Wojciech Księżyc ma w pierwszym dekanacie Panny, co wg Cartera jest oznaką wielkich predyspozycji do uprawiania astrologii. Ale nie o tym chcę tu pisać, bo to jeszcze wyjdzie na jakieś publiczne jego horoskopu omawianie, co wydać się może nietaktem. Chcę tylko powiedzieć, że od jego uczniów doszły mnie słuchy, że ludzie, którzy na jego kurs uczęszczają, również mają w swych horoskopach znak Panny dość mocno zaakcentowany. Ale ale nie dość tego, popatrzmy sobie na zachodni ogródek. Stephen Arroyo w swych pracach dość często powołuje się na Dane Rudhyara i nie będzie chyba przesadą, gdy tu napiszę, że Arroyo Rudhyara uważa za swego mistrza. Nie wiem, czy znasz ich horoskopy, jeżeli nie to niech Ci wystarczy położenie ich Księżyców: Rudhyar 24 st Wodnika, Arroyo 23 st Wodnika. Czy to nie zadziwiające, czy to nie takie jakoś kosmicznie zorganizowane? Czy to nie zadziwiające, że taka naturalna selekcja już istnieje?
W tym miejscu chciałbym zwrócić Twoją uwagę na jeszcze jeden argument, który jest contra, proponowanej przez Ciebie elitaryzacji astrologii. Ale o tym może następny razem, jak me wrodzone kosmiczne uwarunkowania pozwolą, gdyż naturę mam Bliźniąt, a jak na te całe bliźniacze rozproszenie ten artykuł wydaje się lekko przy długi…
Bywaj
Panto
04.04.2005 Warszawa
Magdzie - przyjaciółce mojej dedykuję...