Pluton
30 sierpnia 2005
Artykuł autorstwa Stargazer, przedstawiający charakterystykę Plutona i jego symbolikę astrologiczną. Autorka powołuje się na wypowiedzi Liz Greene, ale opiera się także na własnych doświadczeniach i obserwacjach.
Obserwacje działania Plutona są prowadzone stosunkowo krótko w porównaniu do innych planet, ze względu na to, że został on odkryty dopiero w 1930 r. Poza tym należy on do planet tzw. wyższej oktawy, których energie nie są tak wyraźne i sprecyzowane jak planet osobistych, a przez wiele osób nie są jakoś szczególnie odczuwane. Dlatego zdefiniowanie i zrozumienie, czym Pluton tak naprawdę jest i co wyraża, może być dość trudne, zwłaszcza dla osób, w których horoskopach urodzeniowych jego wpływ nie jest szczególnie istotny i które nie doświadczyły ważniejszych jego tranzytów.
Do najczęstszych skojarzeń z Plutonem należą: transformacja, regeneracja i nowy początek, intensyfikacja, głębokie przemiany wewnętrzne, obsesje oraz wszelkie ukryte procesy zachodzące na poziomie komórki czy atomu.
Liz Greene w książce „Saturn” powołuje się na mity i wierzenia różnych narodów, w których praktycznie zawsze i wszędzie występuje jakiś odpowiednik Plutona – bóg podziemia, odpowiedzialny za śmierć i/lub przeznaczenie, którego raz wypowiedzianego słowa nikt ani nic nie jest w stanie zmienić. Nic, co przestaje istnieć, nie może się odrodzić w identycznej postaci – jego poprzednia forma odeszła do przeszłości i może jedynie pojawić się nowa. Człowiek dociera do końca pewnego etapu swojego życia i rozpoczyna kolejny. Choć on sam jest tą samą osobą, to jednocześnie jest inny, bo przeszedł transformację i patrzy na wiele spraw z innego punktu widzenia – przez to nie jest w stanie odtworzyć starej struktury w identycznej formie, a jedynie nadać jej nową jakość.
Z kolei w wywiadzie przedstawionym na www.astro.com, Liz Greene charakteryzuje cechy osób, które mają znaczące urodzeniowe połączenia Plutona z osobistymi elementami horoskopu. Na przykład ktoś z połączeniem Słońce-Pluton może kierować się w życiu przekonaniem, że jest stale wplątany w jakąś walkę na śmierć i życie, w której albo on musi coś zniszczyć, albo sam zostanie zniszczony; albo on zyska władzę nad innymi, albo sam stanie się ofiarą w konfrontacji z kimś, kto ma władzę. Walka ta odbywa się bezpośrednio lub pośrednio – stąd przekonanie o tym, że osoby z podkreślonym Plutonem są skłonne do manipulacji. U kogoś z połączeniem Księżyc-Pluton typowo plutoniczne postawy i zachowania będą się manifestowały bardziej na poziomie wewnętrznym, emocjonalnym, także w połączeniu z przeszłymi uwarunkowaniami. Ktoś taki może żyć ze stałym przekonaniem, że życie jest niebezpieczne, nic nie jest trwałe ani stałe, wszystko może ulec zniszczeniu. Ze względu na tę świadomość nieuchronności przemijania i cykliczności zmian trudno jest się zrelaksować i odnaleźć poczucie bezpieczeństwa; łączy się ona też ze skłonnością do depresji i melancholii. Liz Greene podkreśla, że nie należy takich osób na siłę skłaniać do wesołości i beztroski. Mogą mieć one po prostu niezrozumiałą dla większości potrzebę wejścia w głębię, w otchłań, by nawiązać prawdziwy kontakt z własnym ja i powrócić do światła.
Przypomina mi się tutaj, jak mniej więcej półtora roku temu w moim profilu na Astrolabium umieściłam m.in. takie zdanie: „Trzeba czasem zejść niżej, by móc wejść wyżej”. Nie pamiętam już, skąd je wzięłam, czy gdzieś przeczytałam, czy usłyszałam – ale stwierdzenie to trafiło do mnie w sposób szczególny jako swego rodzaju podsumowanie różnych moich doświadczeń. Zaznaczam, że miałam wówczas dość mgliste pojęcie o oddziaływaniu Plutona i nie łączyłam go z kilkoma istotnymi, rzeczywiście plutonicznymi wydarzeniami w moim życiu. Wiedziałam jedynie, że ten Pluton jest w moim radiksie ważny, że nie pozwala mi być do końca taką jak inni, do pewnego stopnia mnie wyróżnia – ale wyróżnia w sposób negatywny jako kogoś, kto ma w życiu bardziej „pod górkę” i kto odbiera rzeczywistość inaczej, intensywniej i z innej perspektywy niż większość ludzi, przez co jest skazany na wieczne niezrozumienie. Obecnie, po bliższej i chyba po raz pierwszy w pełni świadomej konfrontacji z własnym Plutonem, symbolicznym zniszczeniu, transformacji i regeneracji, widzę to nieco inaczej...
A zatem - co czuje człowiek skonfrontowany z plutoniczną energią? I do czego można tę energię porównać? Na ten temat bardzo ciekawie wypowiedział się jeden z Astrolabian, Alias:
„Plutona czuje się w podbrzuszu a Neptun ściska za gardło. Śmiesznie to brzmi ale odkąd zainteresowałem się astrologią, tak właśnie oddzielam od siebie te dwa rodzaje emocji. Najogólniej mówiąc Pluton "trzęsie". To może być trzęsąca złość ale też i niesamowicie rozbudzająca energia która przenosi sie na całe ciało. Mam ciekawe doświadczenie które nie daje mi spokoju. W ostatnim tygodniu kiedy Księżyc tranzytował mi urodzeniowego Plutona, odbierałem kota od weterynarza. Był (a właściwie "była" bo kot ów jest kotką o czym czasem zapominam :) wcześniej uśpiona zastrzykiem i strasznie ciężko dochodziła do siebie. Wyglądała prawie jak 50-letnia narkomanka powracająca z narkotycznej przejażdżki windą na inny świat. Pomimo całej niedyspozycyjności, coś nie pozwalało jej leżeć spokojnie, coś "rzucało" nią kiedy próbowała wstawać by za chwilę opaść bezwładnie na podłogę. I kiedy przyłożyłem jej ręke do sierści poczułem dokładnie ten sam rodzaj siły, tę samą "trzęsącą" energię przypominającą wrzący garnek. Trudno to jakoś sesnsownie nazwać ale ten "konwulsyjny dreszcz" pojawiał się w odstępach 5-7 sekund i ustał kiedy zapadła w głęboki sen. Dopiero wtedy mogła podnieść się i chodzić o własnych siłach. To był jakiś rodzaj regeneracji, kto wie czy nie walki o życie (myslę że weterynarz ostro przegiął z dawka "usypiacza"). Nie znam się na weterynarii ale to musiała być ta sama siła którą czasem odczuwamy jako plutona... i być może działa też w świecie przyrody, poza ludźmi. Stąd mój sprzeciw wobec "bagiennego" Plutona :) Pluton nie zamula - raczej rozsadza...przynajmniej tak mi się wydaje ...”
No właśnie... Zacznijmy od tego, że ktoś, kto dostanie się pod wpływ Plutona, traci kompletnie orientację i ma poczucie braku kontroli czy to nad samym sobą, czy to nad wydarzeniami wokół siebie – podobnie jak owa kotka, która nie mogła kontrolować tego, co działo się z jej ciałem. Widząc, jak wszystko wokół się wali i dotychczasowy stan rzeczy odchodzi w przeszłość, taka osoba czuje, że traci grunt pod nogami i podejmuje desperacką walkę, by go odzyskać – zupełnie jakby walczyła o życie. Jednocześnie wygląda to tak, jakby dostała się pod wpływ jakiejś nieznanej siły, która przejmuje nad nią władzę i sprawia, że zachowuje się w sposób niezrozumiały dla siebie i otoczenia. „Co w nią wstąpiło?” – zastanawiają się krewni i znajomi. „Co we mnie wstąpiło?” – zastanawia się ofiara Plutona. Może dojść do sytuacji, że ktoś taki, w imię walki o coś, co wydaje mu się jego być albo nie być, nie zważa na nic i jest nawet w stanie działać na szkodę innych – stąd skojarzenie z przemocą lub manipulacją. Jednak wysiłki te z reguły okazują się daremne w konfrontacji z plutoniczną siłą – to, co ma zostać zniszczone i przetransformowane, tak czy inaczej procesowi temu podlega. Wówczas osoba ma wrażenie, jakby jej całe dotychczasowe życie się skończyło. Może mieć też potrzebę radykalnego zakończenia jakiejś sprawy, usunięcia wszelkich jej śladów ze swojego życia, by móc dalej funkcjonować. To jest właśnie to symboliczne obumarcie – albo zaśnięcie, jak u opisanej wyżej kotki Aliasa. Zwykle następuje to wskutek jakiegoś gwałtownego zdarzenia, które jest wstrząsem, szokiem, wyładowaniem energii. Dlatego niezbyt przekonuje mnie porównanie Plutona do bagna, z jakim też się zetknęłam. Bagno to coś statycznego, gdzie obumieranie i fermentacja zachodzi powoli, w ukryciu i może trwać wiele lat bez zauważalnej na zewnątrz zmiany. Natomiast zdarzenie plutoniczne kojarzy mi się najpierw z kumulacją energii, potem jej eksplozją, prowadzącą do zrównania wszystkiego co dotychczasowe z ziemią – a w końcu, na przygotowanym w ten sposób gruncie, zaczynają powoli wyrastać nowe formy, pojawiać się nowe zdarzenia, nowe osoby, nowe warunki... Coś się kończy, by coś innego mogło się zacząć.
Kiedyś sądziłam, że Pluton jest jak energia atomowa – gdy ją okiełznać i właściwie zagospodarować, działa na naszą korzyść, ale zawsze grozi eksplozją, której skutki są nieprzewidywalne, a potem już nic pozytywnego nie powstanie – co najwyżej jakieś zdegenerowane, zmutowane twory... Natomiast obecnie myślę, że trafniejsze będzie porówanie do wulkanu. Wyobraźmy sobie tranzyt Jowisza przez czyjegoś Plutona znajdującego się w koniunkcji z Księżycem. Osoba z takim aspektem sama z siebie ma skłonność do emocji mogących się kojarzyć z lawą – z jednej strony głęboko ukrytych, z drugiej – silnych, wręcz rozżarzonych do czerwoności. Wiadomo, że Jowisz, gdy czegoś się dotknie, powoduje tego rozrost, ekspansję – tak więc plutonicznych emocji robi się tak dużo, że rozsadzają, eksplodują i dochodzi do swego rodzaju wulkanicznej erupcji. Zniszczenia są niewyobrażalne, ale... No właśnie. W przeciwieństwie do eksplozji atomowej, grunt nie jest skażony i coś może na nim wyrosnąć. Człowiek doświadcza nowego początku, odradza się.
Jaki z tego wniosek? Żyć z Plutonem jest niewątpliwie trudno. Dostanie się pod jego wpływ może wręcz przerażać, zwłaszcza kogoś, kto ma w sobie lęk przed odchodzeniem różnych spraw w przeszłość i skłonność do kurczowego trzymania się tego, co minione. Ale zawsze należy pamiętać, że po odejściu starego pojawia się nowe, inne – a może lepsze? Tak więc, patrząc na zgliszcza pozostałe po przejściu Plutona przez nasze życie, zachowajmy pewność, że tu coś jeszcze powstanie. Pluton to nie tylko śmierć, ale i regeneracja – a więc i nadzieja.